J.M. Reynolds w książce Czarownice i dakinie pisze:„Tantra traktuje świat jako zewnętrzną manifestację wewnętrznej zasady oświecenia, natury Buddy, która od samego początku pozostaje czysta. Świat pojawia się jako nieczysty i przepełniony cierpieniem, ponieważ od zamierzchłej przeszłości nasza wizja jest zniekształcona i zaciemniona – chodzi tu więc głównie o transformację naszej nieczystej karmicznej wizji w czystą świetlistą wizję oświeconej świadomości”. Religia jest obietnicą transformacji tej wizji, transformacji świadomości. Niektóre oferują ją za życia, jak buddyzm, inne dopiero po śmierci, jak chrześcijaństwo. Wszelako zawsze ta obietnica kusi. Jednak by z niej skorzystać konieczne jest wpierw postrzeżenie świata w jego bolesnym aspekcie. Dopóki się łudzimy, póki uważamy że nasze życie jest dobre i przyjemne, żadna przemiana nie jest możliwa.
A przecież nawet zaawansowane praktyki religijne wykorzystujemy po to, by się łudzić, oszukiwać siebie co do prawdziwej natury tego świata, uciekamy na wszystkie możliwe sposoby od transformacji naszej świadomości. Dlaczego tak czynimy? No cóż, czasem nawet rzeczy stare i szacowne dają się ująć w nader krótkich słowach. Tak uczynił Thomas Matus w swej książce Joga i modlitwa jezusowa, gdzie mentalność człowieka religijnego ujął w prostej formule: „Jeśli zdołam pojąć siebie w kategoriach absolutnego, wiecznego systemu, którego jestem częścią, to ostatecznie nic złego nie może mnie spotkać”. Albowiem funkcją każdej religii jest upraszczanie rzeczywistości, sprowadzanie jej do ograniczonych możliwości mentalnych homo sapiens i tym samym czynienie świata „przeżywalnym”. Wbrew roszczeniom religii nie niosą one objawionej prawdy, lecz prawdę czysto pragmatyczną, skrojoną dla potrzeb naszego gatunku. Religie są tylko systemami pocieszania, blokującymi wszelką transformację świadomości.

Człowiek, to cwaniak. Wymyślił religie dla swojej wygody. Zawsze to łatwiej zrzucić odpowiedzialność na kogoś innego. Przerażony absurdem śmierci, wymyślił sobie. że śmierć jest początkiem czegoś. A poza tym, jakie to wspaniałe źródło wszelakich zysków, jaka to wręcz nieograniczona możliwość manipulowania ludźmi. Potrzebowałam 80 lat, żeby wreszcie odrzucić przekonania. których nabyłam w czasie swojego długiego życia. Już dawno odrzuciłam Kościół, ale wiarę w istnienie Boga całkiem niedawno. I co najdziwniejsze dobrze się z tym poczułam.
PolubieniePolubienie