O przerastaniu cierpienia

Gdy ksiądz profesor Józef Tischner umierał w 2000 roku na raka krtani i nie mógł już mówić, napisał na kartce znamienne słowa: „Nie uszlachetnia”. Cierpiał i odniósł się do swojego cierpienia w kontekście powszechnie znanej formuły „cierpienie uszlachetnia”. Jest wiele rodzajów cierpienia, które także mogły by być podsumowane słowami Tischnera. Skąd zatem owa formuła? Nie wiem, ale mogę powiedzieć, że jest ona skrótem właściwej formuły: „Cierpienie uszlachetnia, ale tylko wtedy, gdy je przerośniesz”.

Co mam na myśli? By cierpienie mogło uszlachetnić – cokolwiek to słowo znaczy – musimy je przerosnąć. Nie jest to łatwe. Zapewne dlatego ogrom cierpienia, jakie jest obecne w naszym świecie, jak dotąd zbyt dużo pozytywnego nie przyniósł. Być większym niż moje cierpienie, przerosnąć je, to zakłada wzrost, powiększenie obszaru mojego odczuwania, rekonstrukcję treści doświadczenia, które przyniosło mi cierpienie. To, wbrew temu co mi cierpienie narzuca samo z siebie, odkrycie tego, czym ono może być w moim życiu.

Cierpienie niesie ze sobą mnóstwo emocji, które są paliwem transformującym świadomość. Jeśli umiejętnie będziemy się z tym paliwem obchodzić, możemy cierpienie przerosnąć. Jeśli nie, spali nas ono na popiół. Umiejętne podejście do emocji jest bardzo trudne. Wymaga sporego wysiłku i dysponowania rozwiniętą samoświadomością. A przede wszystkim wymaga obiektywnego spojrzenia na siebie, cierpiącego. Bo cierpienie nas strasznie subiektywizuje, wyrzuca z orbity życia i wtrąca w egoistyczne myślenie „ja cierpię”.

Gdy ogień emocji nas przepali i będziemy już zdolni do refleksji, wtedy pojawia się możliwość przerośnięcia cierpienia. Wtedy możemy już spojrzeć na siebie nieco z zewnątrz i starać się zrozumieć. Tischnerowi nie było to dane, jego cierpienie zakończyło się śmiercią. Jeżeli my doświadczyliśmy jakiegoś cierpienia i przeżyliśmy, możemy podjąć wysiłek wzrostu. Dla małego dziecka ogromnym cierpieniem jest zniszczenie ulubionej zabawki. Gdy dorośnie, zrozumie, że jest czymś większym niż to cierpienie. Na tym polega życie, na wzrastaniu ponad cierpienie.

2 komentarze do “O przerastaniu cierpienia

  1. GregPast's awatarGregPast

    Jak dziecko dorośnie to znajdzie inne zabawki, za którymi będzie gonić. I o tej dziecięcej zabawce-zabawce zapomni. To jest w pewnym sensie łatwy sposób obejścia pierwotnego bólu. Bo na horyzoncie jest coś więcej.

    Ale cóż jest więcej na horyzoncie u dorosłego? Żeby to cierpienie przerosnąć? Nowe materialne zabawki już nie wystarczają.

    Trzeba nam chyba nowej duchowości, albo może upowszechnienia jakiejś starej, już istniejącej? Jakiejś głębszej formy religijności niż ta „kościelna”. Wtedy może udałoby się ludziom przerastać codzienną trwogę, jak i poważniejsze epizody cierpienia.

    Jak widzę ten ogrom problemów na świecie, i tych małych i tych wielkich, i teraz i w przeszłej historii świata, przede wszystkim poza mną, a nie we mnie (choć nie jestem rzecz jasna od tego wolny), to czasami ogarnia mnie potężny nihilizm. I pytanie, czy jest sens się starać. „Prozaiczne” – budujesz sobie dom na Ukranie, jesteś tam szczęśliwy, a gdzieś daleko dowódca wciska guzik i bach – rakieta ci to wszystko rozwala. Jeszcze masz szczęście, jak cię w środku nie było.

    Oczywiście jest i druga, dobra strona, jak najbardziej ją dostrzegam, ale jakoś nie widzę, że obie się w harmonii równoważą.

    Człowiek buduje, a potem człowiek niszczy. Niszczy też to, czego sam nie zbudował. Choćby naturę. Czy to jest harmonia?

    Coś jednak każe człowiekowi żyć i gnać do przodu. Ludzkość musi lepiej poznać to coś…

    Polubienie

    Odpowiedz

Dodaj odpowiedź do Mirosław Piróg Anuluj pisanie odpowiedzi