O śmierci za życia

Gdy ciało umrze i zostanie pozostawione w warunkach, które pozwalają na to, by wyschło i skurczyło się, to możemy odnieść wrażenie, że włosy i paznokcie rosną po śmierci. Stąd powstało nieprawdziwe, acz bardzo popularne wyobrażenie, że te części ciała ludzkiego rosną jeszcze po śmierci. Podobne wrażenie mamy wtedy, gdy obcujemy z niektórymi ludźmi. Są oni martwi mentalnie już od dawien dawna, ale jeszcze wydają się spełniać jakieś funkcje życiowe. Możemy z nimi rozmawiać, wymieniać słowa, ale są oni już martwi w środku.

Tak, można umrzeć za życia. Dzieje się to w różnym wieku, u jednych to są wczesne lata młodości, u innych trzydziestka lub czterdziestka, ale zawsze chodzi o czas, gdy już nie można zaakceptować niczego nowego. To właśnie ten moment śmierci. Nagle jakby czas się skończył i taki człowiek żyje już tylko tym, co przeżył. Wokół niego toczy się życie, ale nie wpływa ono na jego wnętrze. Niczym zamrożony w lodowcu trup taki osobnik po prostu trwa. Ma do dyspozycji mnóstwo wypróbowanych schematów myśli i zachowań, przez co czyni wrażenie żywego. Jednak dla niego wszystko już było. Już nic go nie zdziwi, już nic nie będzie dla niego natchnieniem.

Mam też o wiele gorsze podejrzenie, że niektórzy ludzie w ogóle się nie narodzili. Są niczym poronione płody. Porośli w ciało i wydają się być dorośli. Nie ma jednak w nich niczego, co by pochodziło od nich samych. Życie ich polega na przyswajaniu sobie powszechnych wzorców i ich powielaniu. Dlatego najlepiej czują się w grupie sobie podobnych. Kiedy napotykają w swoim życiu coś nowego, to jest dla nich najwyższe zagrożenie, gdyż opierają swoje istnienie na odrzucaniu wszelkich nowości.

Wracając do tych zmarłych za życia, którzy próbowali zaistnieć, ale ponieśli porażkę (bo czym innym jest życie jak nieuchronną porażką?). To mogą być nawet wyrafinowane umysły, erudycyjne, mogą to być całkiem mili ludzie (jak mój znajomy profesor z instytutu). Jednakoż zarazem są do cna nudni – i po tym można poznać zmarłych za życia. Przebywanie w ich towarzystwie przyprawia o ból głowy i szczęk. Nuda, jaka wieje z ich słów, a nawet z tonu ich głosu, jest przejmująca, a brak poczucia humoru przerażający.

Tu dotykamy istoty dzisiejszego tematu. Poczucie humoru znamionuje umysł, który jest otwarty na to, co nowe, i tym samym zdolny do twórczości. Ludzie nudni, pozbawieni poczucia humoru (utożsamiam te dwie cechy) nie są zdolni do stworzenia czegoś nowego, ani nawet do asymilacji jakieś nowej idei. Już dawno temu zmarli i tylko starają się wyglądać na żywych, co jednak im zupełnie nie wychodzi. Uśmiech nie gości w ich umysłach, ani radość, owa iskra bogów. Omijajcie zatem nudziarzy, martwych za życia, nie marnujcie tych paru chwil na Ziemi na nich. Żyjcie, bo życie to tworzenie, to nieustanne pojawianie się czegoś nowego.

4 komentarze do “O śmierci za życia

  1. GregPast's awatarGregPast

    Mocny ten trzeci akapit! Czwarty – potencjalnie niebezpieczny, jeśli ten profesor jest w instytucie osobą wpływową. Zwłaszcza jeśli jest nudny, bo być może dostrzeże w tym atak. Tym bardziej doceniam tę uwagę.

    Ale faktycznie interesuje mnie ta kwestia humoru. Mam wrażenie, że w kilku tekstach, również u Pana, była o niej mowa. Również jej związki z twórczością.

    Wydaje się bowiem, że ludzie potrafią się śmiać np z filmów, seriali, których jest teraz ogrom. Śmiech jest trendy, nikt nie lubi ponuraków. Pewnie nie o taki śmiech chodzi? I dalej – ta kwestia twórczości. Tu chodzi o jakąś dostępną wszystkim twórczość, nie o jakieś wyrafinowane dzieła naukowe czy artystyczne. Jak te dwie kwestie powiązać?

    Polubienie

    Odpowiedz
  2. hakuna's awatarhakuna

    Ja ostatnio zacząłem postrzegać śmiech jako swego rodzaju szansę na potrząśniecie, roztrzęsienie mojej coraz bardziej zamykającej się osobowości. To działanie roztrząsające jest nie tylko w wymiarze fizycznym – czyli podczas śmiechu trzęsie nam się ciało – ale również w wymiarze „psychologicznym”. Wtedy moja coraz mocniej konsolidująca się tożsamość ma szansę się poruszać a to z kolei powoduje swego rodzaju rozczłonkowanie, pojawienie się „luzów”, przestrzeni. To daje szansę na pozostanie w jakimś sensie w stanie choć trochę „otwartym” i ciekawym świata. Mówię tu oczywiście o śmiechu, który pokazuje mi absurdy mojego sposobu widzenia, podważa to w co wierzę i daje szansę na oswojenie się z „nie moim”.

    Polubienie

    Odpowiedz
  3. Brama do Cienia's awatarBrama do Cienia

    Najważniejsze by nie być „śmiertelnie” poważnym. Poczucie humoru (zdrowe!) wydłuża życie i czyni je ciekawszym.

    Dziękuję za fascynujące teksty. Czytam je z zaciekawieniem.

    Polubione przez 1 osoba

    Odpowiedz

Dodaj odpowiedź do Brama do Cienia Anuluj pisanie odpowiedzi