O starości i wolności

Przeczytałem niedawno wywiad z Markiem Kondratem. To nader ciekawy człowiek. Ma siedemdziesiąt pięć lat, młodszą od siebie o trzydzieści osiem lat żonę i siedmioletnią córeczkę. Dla wielu taka sytuacja byłaby dyskomfortowa, bo jego życie się z jednej strony kończy, a z drugiej zaczyna. Jednak on podchodzi do swej sytuacji w sposób pełen otwartości i mądrości. Tak pisze o swoim życiu obecnie: „Gdybym miał je przedstawić za pomocą zegara piaskowego, to mam już za sobą nieprzyjemny moment przejścia przez ten cienki przesmyk – jestem na wielkiej, kwiecistej przestrzeni. W jedynym okresie swojego życia pozbawionym presji.”

Trudno mu nie przyznać racji. Praktycznie całe życie spędzamy na zaspokajaniu potrzeb innych (nazywa się to robieniem kariery). Najpierw są to rodzice, potem nauczyciele, potem partnerzy, potem szef. W każdej chwili ktoś może do nas podejść i powiedzieć: „Chcę tego albo tamtego”. Od samego początku życia wpadamy do wąskiego przesmyku piaskowego zegara, o którym pisze Kondrat, nieświadomi tego, co nas czeka. Kolejne kilkadziesiąt lat to przeciskanie się przez ów przesmyk – to właśnie większość ludzi zwie życiem. I dopiero na starość, niczym radosny piasek opadający na dno zegara, możemy podążać za głosem swojego serca.

I tu dotykamy kwestii wolności. Marek Kondrat czuje się wreszcie wolny. Czy jednak musimy czekać kilkadziesiąt lat na to, by być wolnym? „Wolność to wielki ciężar, ogromne i dziwne brzemię dla ducha. Nie jest darem, lecz wyborem, często bardzo trudnym”. Tak pisze Ursula le Guin w Grobowcach Atuanu. Staramy się być wolnymi przez całe życie. Zwykle nam to jednak niezbyt się udaje. Naciski zewnętrzne są zbyt duże, a przynajmniej za takie je uważamy. Dopiero na starość mamy już szersze spojrzenie i mądrość, która pozwala nam odpuszczać sobie i światu prawie wszystko.

Czy zatem na starość możemy być bardziej wolni? Moim zdaniem – tak. Oczywiście musimy spełnić najpierw pewne warunki (ale to paradoks wszelkiej wolności, że nie jest ona czystym kaprysem poza wszelkimi uwarunkowaniami). Warunków tych nie jest dużo. Po pierwsze trzeba sobie zapewnić niejaką stabilność finansową. Po drugie zadbać o zdrowie. I po trzecie, co nie jest najmniej ważne, a właśnie najważniejsze z tej trójki, znaleźć odpowiednią partnerkę albo partnera. Myślę, że to dobry program na taką starość, w której będziemy mogli w pełni doświadczać wolności.

Zauważam wszelako w słowach Kondrata jeszcze drugie dno. Owa „kwiecista przestrzeń” to także przedsmak ostatecznej wolności, jaką daje wyzwolenie się duszy z okowów ciała, to wstąpienie na asfodelowe łąki. Śmierć, bo o niej tu mowa, jest także wyzwoleniem. Prace życia, jakkolwiek by nie były słodkie i pociągające, są także znojne. I nawet po najbardziej satysfakcjonującym żywocie pragniemy przejść do stanu, który uwalnia nas od wszystkiego. A starość to okres, gdy już czujemy zbliżanie się tego stanu, gdy w poczuciu spełnienia, niczym w pełni dojrzały owoc, gotujemy się do radosnego odpadnięcia z drzewa życia.

2 komentarze do “O starości i wolności

  1. Piotr Tyszko-Chmielowiec's awatarPiotr Tyszko-Chmielowiec

    No tak jest jak piszesz. Wolność! – choć ona nie przychodzi sama, tylko trzeba ją wypracować – w tym wewnętrznie. Żeby nie było tak jak z żółwiem sąsiadów, który w akwarium pływał sobie od ściany do ściany. Po kilku latach żółw podrósł i postanowili poprawić mu warunki życia, więc kupili większe akwarium. A żółw nadal pływał wte i wewte na takim odcinku, jak w pierwotnym akwarium, do którego przywykł.

    Polubienie

    Odpowiedz

Dodaj odpowiedź do Piotr Tyszko-Chmielowiec Anuluj pisanie odpowiedzi